To jest chyba najgorsze uczucie. Tak bardzo chcesz coś zrobić, masz w głowie dokładny obraz – jak ma wyglądać zdjęcie i ….. nagle, przysłowiowa dupa zalęga się w zwojach mózgowych. Jakkolwiek by się nie poprzesuwało tych wszystkich strasznych strzałeczek, ile razy by się balans bieli zmieniało, niezależnie ile by się warstw, masek i innych dziadostw foptoszopowych wykorzystało – nic nie wychodzi. Nie mam bladego pojęcia co się roi w głowach innych fotografów, ale mi się zdarza, że nad jednym zdjęciem siedzę czasem 2-3 dni. Dłubię, maluję, mocuję się z twórczą niemocą i beczeć mi się chce bo „przeeeeecież ja nic nie uuuuumieeeem [chlip], nic mi nie wychodzi [chlip, smark], wszystko to beeeeznadzieeejaaa [chlip, smark, chrząk]„. I wtedy przychodzi moja mądrzejsza i twardo stąpająca po ziemi połowa naszego fotograficznego związku, tzw. Mąż, przytula i szepcze cichutko: „Oj żona, żona…. ucho ci obetnę, chcesz?”
Co jakiś czas spotykam się przy okazji dyskusji z określeniami „Złota Godzina”, „Magiczna Godzina”. Często jednak, używający tych określeń rozumieją je błędnie, używając ich jako sloganów mających wykazać ich fachowość. Ponieważ określenia te dotyczą niezwykle istotnego zagadnienia dla fotografii plenerowej postaramy się w skrócie wyjaśnić czym się różnią i w jaki sposób są dla fotografa przydatne. Widomym jest że zdjęcia wykonane w pełnym słońcu w środku dnia nie wyglądają najlepiej, odbiegają efektem końcowym od pięknych ujęć które oglądamy w albumach. Tajemnica kryje się w wyborze odpowiedniej pory dnia. Gdy słońce miast zalewać wszystko ostrym światłem, maluje krajobraz miękkimi pociągnięciami nadającymi głębokie kolory i tworzącym magiczna grę świateł i cieni. W ciągu doby mamy dwa takie momenty idealnego światła – tytułowe magiczne godziny. Rozróżniamy dwa rodzaje magicznych godzin: złote oraz błękitne i każda z nich w ciągu doby występuje dwa razy: rano i wieczorem Błękitna lub Niebieska Godzina (ang. Blue Hour) poranna rozpoczyna się z pierwszym brzaskiem i na naszej szerokości geograficznej trwa kilkanaście minut. Wieczorem ten czas rozpoczyna się na kilkanaście minut przez zmierzchem. Niezależnie czy poranna czy wieczorna jest to najlepszy czas do fotografowania nieba nocnego i krajobrazów. Światło jest w tym czasie mocno nasycone niebieskościami i mocno rozproszone. […]
Wiele osób zadaje nam pytanie czym różni się fotoksiążka od fotoalbumu. Postaram się pokazać różnicę miedzy nimi, mimo ze niektórzy stosuje te nazwy zamiennie, jednak moim zdaniem jest to niepoprawne i wprowadza w błąd. Podstawowa różnica pomiędzy fotoksiążką a fotoalbumem to sposób łączenia poszczególnych stron. Fotoksiążka wykonana jest jak klasyczna książka gdzie pojedyncze kartki są zszyte lub sklejone wzdłuż jednego brzegu. Odmiennie jest to wykonane w fotoalbumie. Tutaj dwie sąsiadujące strony wykonane są z jednego arkusza papieru, tworząc dużą, jednolitą i całkowicie płaską po rozłożeniu powierzchnie o wielkości dwóch kartek. Jest to szczególnie istotne w przypadku takich tematów jak zdjęcia ślubne. Dzięki temu dwie strony tworzą jednolita kompozycję bez rozdzielającego je połączenia na zszyciu i jedno zdjęcie może zajmować nawet dwie strony, bez szpecącej przerwy po środku. Taki sposób wykonania powoduje różnice w grubości pojedynczych stron. W przypadku fotoksiążki strony mają grubość jak w dostępnych w księgarniach albumach albo elegancko wydanych książkach (gramatura 150-400g/m2) . W przypadku fotoalbumu strony są o wiele grubsze (między 1 a 2 mm i gramatura 600-1200g/m2) i w odróżnieniu od fotoksiążki strony są całkowicie sztywne. Fotoksiążki i fotoalbumy mogą różnić się także rodzajem papieru i sposobem drukowania. Fotoksiążki najczęściej produkowane są z wykorzystaniem papieru kredowego, […]
Dziś, nic odkrywczego….przynajmniej dla fotografów i kamerzystów 🙂 Praktycznie na każdym weselu spotykamy się ciągle z tym samym problemem. Mianowicie, notoryczne gaszenie świateł na sali….bo romantycznie, bo przytulnie, bo oszczędzać trzeba w dzisiejszych czasach. No cholera, nie i jeszcze raz NIE!!!! Nie ma fotografii bez światła i to jest prawda absolutna. Owszem, można kombinować i gdy fotograf ma artystyczną zajawkę to przy braku świateł wyczaruje kilka pięknie ruszonych, klimatycznych zdjęć, ale czy na prawdę chcecie na każdym zdjęciu wyglądać jak przenikające się zjawy? Było by cudnie, gdyby obiektywy widziały tak jak oko ludzkie (wtedy też nie byłoby tego wpisu). Niestety tak nie jest. To co my uważamy za piękny, romantyczny półmrok, dla aparatów i kamer to jest po prostu czarna du…a 😀 Kiedyś usłyszałam, że jeden z ślubnych fotografów zastrzega sobie w umowie z Parą Młodą, iż sala weselna ma być dobrze oświetlona – mądry facet, trzeba brać z niego przykład 😀
Podam trzy powody, wynikające z własnego doświadczenia na potwierdzenie tej tezy. Po pierwsze: Wasz spokój. Podczas wesela wszyscy chcą się z Wami bawić, wspólnie spędzić czas z nowożeńcami i wspólnie cieszyć się Waszym szczęściem. Zabawa na całego zostaje jednak w pewnym monecie przerwana przez wyjazd państwa młodych na plener trwający klika godzin. Oczywiście „profesjonalista” może obiecać Wam że uwinie się w półgodziny-godzinę. Ale nie dajcie się nabrać! To obiecanki-cacanki amatora bez doświadczenia lub chałturnika produkującego sztampowe foty. Plenerowa fotografia ślubna, z której będziecie zadowoleni to 2-4 godziny lub więcej uwzględniając dojazd, przygotowania akcesoriów, rozstawienie sprzętu w kilku lokalizacjach. Takie wyrwanie z sali weselnej oznacza dla Was niepotrzebny stres: bo wujek chciał zatańczyć a panną młoda, drużbowie już tęsknią za panem młodym.Zabawa trwa w najlepsze, a państwo młodzi w tym czasie pracują na planie zdjęciowym, cali w nerwach że nie ma ich na ich własnym weselu. Co gorsza poganiana sesja fotograficzna odbija się na jakości otrzymanego materiału fotograficznego. Na zdjęciach widać napięcie i zmęczenie, fotograf nie ma dość czasu na rzetelne przygotowanie sceny, często rezygnujecie z ciekawego pleneru bo szkoda czasu na kolejny dojazd. Po drugie: pogoda. Jeśli bierzecie ślub w lecie to w naszym klimacie jest szansa, ale nie pewność, […]
No zdarza się parę razy w roku, że pytają dlaczego zajęłam się właśnie tym. Cóż, odpowiedź nie będzie z gatunku lukrowo-romantycznych: …bo chciałam ludziom dawać radość zamykając ich piękne chwile w zdjęciach, które będą po latach przy ciepłym kakao i rozpalonym kominku oglądać ze wzruszeniem… Co to, to nie 🙂 Odpowiedź jest prostsza: z zazdrości….jupijajej 😛 Całą szkołę podstawową i ogólniak przełaziłam do jednej klasy z taką chudą blondyną (tak Tyśka to o Tobie), która ma jeszcze chudszą, starszą siostrę (tak Zylwa to o Tobie) i one dwie ciśnienie mi podnosiły swoimi talentami plastycznymi. Do tej pory im z resztą zostało 🙂 A ja nigdy nie umiałam tak pięknie rysować, malować i te wszystkie takie inne te…. A potem dorosłam i dopadły mnie pewne życiowe sytuacje, które postawiły na mojej drodze fotografię. I wtedy mnie olśniło – dlaczego nie zamienić pędzla na aparat….i to wszystko w temacie 🙂
Po długich bojach słowno-intelektualnych i rzucania w siebie złowrogimi spojrzeniami doszliśmy w końcu do porozumienia, które zaowocowało nowym wyglądem naszej strony. Kto pamięta poprzednią to chyba zgodzi się ze mną, że w/w awantury na coś się przydały 🙂 Chciałam też podziękować tym kilku osobom (Wy już sami wiecie, że to o Was mowa) za to, że już wczoraj, gdy tylko mogliście zobaczyć naszą nową stronę, utwierdziliście mnie w przekonaniu, że w sumie coś tam od czasu do czasu uda man się pstryknąć dobrego….. tadaaam 🙂